Tuesday, April 14, 2015

Płynne złoto Kanady

Marzec 2015, Maple Syrup Festival w Mountsberg, Ontario

Wreszcie zrobiło się naprawdę ciepło, co oznacza, że skończyła się pora "syropowa". Kiedy (gdzieś w połowie marca) temperatury w dzień robią się dodatnie, a słodki płyn, niosący zmagazynowane w korzeniach zapasy, zaczyna płynąć do wszystkich gałązek drzew - to właśnie ten moment, kiedy trzeba zbierać klonowy sok.

W pnie klonów (najczęściej klonów cukrowych Acer saccharum) wbija się metalowe "kraniki", z których sok (do 12 litrów dziennie!) sączy się do plastikowych wiaderek lub płynie gumową rurką do większego, zbiorczego pojemnika.


wiaderka trzeba opróżniać dwa razy dziennie
albo założyć "sokociąg"
jak na 500 lat zbierania (syropu i doświadczeń) - postęp techniczny nie szokuje


To, co się uda po kropelce uzbierać, to oczywiście jeszcze nie syrop. To sok, który nawet nie smakuje słodko - ma tylko ok. 3% cukru (sacharozy). Aby uzyskał miodowo-bursztynowy kolor i swój charakterystyczny smak, trzeba jeszcze nad nim popracować. Sok podgrzewa się i odparowuje, kiedyś nad ogniskiem w wielkich kadziach lub "wannach", dziś, w sposób bardziej kontrolowany, ale wciąż badzo prosty, w takich oto maszynach:

Syrop otrzymany po odparowaniu powinien mieć określoną gęstość (66° w skali Brixa) i zawartość cukru (ok. 60-65%).

Syropy klasyfikuje się wg czystości i koloru, ale jak na Amerykę przystało, co stan/prowincja, to własny pomysł na klasyfikację. Na naszym stole lądują najczęściej butelki z napisem "Canada no 1 light" lub "Canada no 1 medium", z czego "light" i "medium" to określenia koloru, a "Canada no1" nie oznacza wcale że jest najlepszy w kraju (nawet się dziwiliśmy, że co jeden, to najlepszy :), tylko że jest w pierwszej kategorii czystości (brana jest pod uwagę przejrzystość i smak oraz brak osadu itp). 

Oprócz przemysłowej produkcji syropu, urządza się w sezonie "syropowe festiwale" w "syropowych osadach" - można zobaczyć jak się zbiera i zagęszcza sok (dziś i dawniej), zaopatrzyć się w syrop i produkty pochodne, no i oczywiście wprawić się w stan cukrowego haju, spożywając tony placków z syropem, parówek smażonych w syropie (tak, wiem, to brzmi dziwnie, smakuje również) i tradycyjnych lizaków zwanych "snow candies". Małe porcje gorącego syropu wylewa się na bloki lodu lub śniegu, skąd tężejący syrop zbiera się patyczkiem - i już.




Przy okazji można także połazić po błocie, przejechać się furą, poskakać w sianie i powspinać się po kostkach słomy.



A na koniec usłyszeć zdanie, którego człowiek nie byłby się nigdy spodziewał:
"Już nie chcę, ZA SŁODKIE"


PS. Zbierania i zagęszczania soku z klonów Kanadyjczycy nauczyli się, jak wielu innych rzeczy, od Indian
PS 2. Syrop klonowy jest nie tylko doskonałym żródłem cukru, ale też manganu, który zasadniczo niełatwo znaleźć w pożywieniu.
PS 3. Tytuł posta to nie czcza metafora: przy cenie ok $1800 za baryłkę syrop bije na głowę ropę naftową ($55).


Monday, April 6, 2015

Drugi Pierwszy Dzień


























1 kwietnia 2015. Tym razem to Stefan pozuje przed reklamą przedszkola w dniu swojego debiutu. Dokładnie w tym miejscu, co Gucio półtora roku temu.
Powodzenia, Stefku!

PS. Urocze w Stefanie jest to, że po prostu nie przyjmuje do wiadomości, że angielski to język obcy, którego nie zna. A dzięki temu, że na każde pytanie daje zdecydowaną odpowiedź "yea" lub "noou" (ewentualnie kręci głową), udało mu się do swojej wersji - tj. że zna angielski - przekonać panie przedszkolanki :)