Tuesday, July 9, 2013

Lista przebojów, czyli mała rzecz, a cieszy


Nowe miejsca i sytuacje zawsze postrzega się i ocenia przez pryzmat tych znanych, przez porównanie. Trudno odpowiedzieć krótko na pytanie "Jak jest w Kanadzie", ale z pewnością jest tu parę rzeczy, czasem bardzo małych, które bardzo ułatwiają lub uprzyjemniają życie, a które w Polsce nie są powszechne (jeśli w ogóle spotykane). Po kilku miesiącach uzbierała nam się mini-lista takich "przebojów". Jestem pewna, że po powrocie do Polski to właśnie tych rzeczy będzie nam brakowało. No, może nie bardzo brakowało, ale będziemy się za nimi rozglądać i z zaskoczeniem konstatować, że ich nie ma.

1. Wodopoje
Czyli małe "fontanny" z pitną wodą. Pije się, chwytając ustami strumień wody, nie dotykając kraniku. Tzn. wszyscy ufają, że wszyscy inni też tak robią :). Spotyka się je w bardzo wielu miejscach - w parkach, przy placach zabaw, w Ikei, w muzeach, w publicznych toaletach. Można się napić i nabrać wody na zapas - noszenie ze sobą niewielkiej butelki wielokrotnego użytku jest tu bardzo popularne i my też oczywiście swoją mamy. Dodatkowy plus takiego rozwiązania - mniej butelek PET, mniej zakładów butelkujących, mniej wożenia butelkowanej wody.

2. Wystawianie niechcianych rzeczy
Bardzo ekologiczne i bardzo proste rozwiązanie. Nie używasz czegoś, a nie jest jeszcze zniszczone? Zostaw przy chodniku, kto potrzebuje, ten weźmie. Przechodnie tacy jak Gucio trochę ten mechanizm komplikują, bo działają wg innej logiki - skoro coś jest do wzięcia, to natychimast tego potrzebują... Na szczęście jako nowo osiedleni mamy jeszcze sporo miejsca w mieszkaniu (i garażu) a nie tak dużo gratów, więc póki co ta Gucia polityka nas jeszcze aż tak nie boli. W ten sposób przygarnęliśmy jak do tej pory:
- fotelik samochodowy dla Gucia
- puf kwadratowy welurowy
- zestaw: naklejki chanukowe, ołówek i gumka do ścierania w kształcie gwiazdy Dawida
- miniaturowe kule metalowe do gry w boule na dywanie 
- pudełko klocków K'nex - BARDZO fajnych (zwłaszcza dla mnie, a Gucio świetnie się bawi tym, co ja buduję)
- żabę skarbonkę, dzięki której Gucio zapoznaje się z siłą dolara (będzie o tym oddzielny post)
- trampolinę
- 7xCD z muzyką
(Udało nam się za to nie wziąć: pluszowego węża boa, obrotowego krzesła, odkurzacza, kuchenki mikrofalowej, radia, szafek nocnych. Jeszcze ani razu nie udało nam się nic położyć przy naszym chodniku, bo jak na razie Gucio nie chce się z niczym rozstać, ale mini-boule są pierwsze na liście...)
Z klocków k'nex - prawda, że niezłe?
3. Okna
Co mi się podoba w kanadyjskuch oknach? Otóż - nie otwierają się. Tak, tak, okna się nie otwierają i ma to same zalety. Po pierwsze, przestałam się bać, że dzieci mi przez nie wypadną (miałam zawsze taką wizję otwierając okno na Częstochowskiej). Do wietrzenia są niewielkie przesuwne części okna na dole, przy czym zawsze w otwór wmontowana jest siatka metalowa, więc nie da się wypaść i komary nie lecą. Po drugie i najważniejsze - nie da się tych okien myć. Tzn. z zewnątrz, a jak wiadomo tam jest najbrudniej, więc mycie w środku niewiele zmienia i nie warto się tym w ogóle zajmować. Jak dla mnie bomba i duża ulga. Nie to, żebym w Polsce myła :P. Ale byłam wyjątkiem, a tu w ogóle nie ma takiego zjawiska, jak panie pucujące okna ściereczkami. Jak już, to raz czy dwa w roku zamawia się firmę, przyjeżdżają panowie z długim sprzętem ^^ albo z drabiną i załatwiają sprawę. (Przy czym w wynajmowanym domu to też nie moje zmartwienie). 


Lodziarnia (zdaje się, że amerykańska franczyza). Nie chodzi nawet o to, że lody są jakieś wybitne, bo nie są. Tzw. mrożony jogurt w kilkunastu smakach (chociaż nie wiem nawet, ile w tym jogurtu). Ale liczy się całe, jak to tutaj mówią, DOŚWIADCZENIE.
Gucio kocha wszystko w Menchie's - od ludzika w logo, przez wybieranie smaków (niebieskie lody smerfojagodowe!) i samodzielne pociąganie wajchy, posypywanie posypką (to zwykle robię ja, bo G ma w tej kwestii skłonność do przesady), aż po firmowe plastikowe łyżeczki, które trzeba wyrzucać po kryjomu, bo wszystkie najchętniej by zachował. W dodatku najbliższa lodziarnia tej sieci mieści się na rogu naszej ulicy więc też jest "nasza". Jedyna wada - nie jest tanio, ale lody nakłada się samemu, więc już umiemy ocenić na oko, kiedy przestać, żeby wyszło ok. 2 dolarów. (Kubeczki są, zapewne nie przypadkiem, bardzo duże i nasza zwyczajowa porcja wygląda w nich jak "trochę na dnie". Żeby wyglądało tak, jak na obrazku powyżej, trzeba by pewnie naładować koło funta lodów :)

Gucio spoważniał do zjęcia. Normalnie w tym wnętrzu jest rozentuzjazmowany
5. Wagony
Tak proste, że aż toporne, ale odporne, niezniszczalne wręcz. W dodatku doskonale spełniają swoją funkcję. Wagon zajmuje trochę miejsca, zgoda, i w mieszkaniu w bloku trudno byłoby to trzymać, ale mając dom - żaden problem, w garażu albo równie dobrze na dworze.

6. Granitowe blaty
Pewnie niezbyt ekologiczne. Zwykle też niezbyt ładne, choć my akurat mamy czarny i jest spoko. Ale niesamowicie wygodnie jest nie zastanawiać się, gdzie/na czym postawić gorący garnek, półmisek itp, albo czym zmyć ślady herbaty (buraka, marchewki...). Myślę, że dobrą, a bardziej przyjazną środowisku alternatywą jest blat betonowy i będę się na taki upierać przy najbliższej okazji. 
Zdjęcie sprzed wprowadzenia się :)
 7. Popcorn
Zwłaszcza mikrofalowy. Zajmuje mało miejsca w szafce. Przygotowanie - 3 minuty. W wypadku nagłego ataku głodu lub gości - niezastąpiony. W dodatku wydaje się dość zdrową przekąską - prawie 100% kukurydzy, plus trochę soli i tłuszczu, o ile nie skusimy się na wersję o smaku maślanym, który "wywoływany" jest nie przy pomocy masła, ale jakiegoś świństwa.


8. Segregacja śmieci
Zaawansowana. I przede wszystkim powszechna i powszednia. Rzadko gdzie można spotkać pojedynczy śmietnik, wszędzie (na placu zabaw, skwerku, chodniku, peronie...) są dwa: śmieciowy i recyklingowy. Pod domem mamy kubły w aż trzech kolorach: czarny - na tzw. "śmieci-śmieci" - jeden duży na trzy mieszkania; granatowe - na recykling, tych mamy trzy; zielone - na odpady kompostowalne, są dwa małe (ze specjalnym zamknięciem, bo lubią w nich buszować szopy). Śmieciarze przejeżdżają co czwartek, opróżniając wystawiane przy krawężniku kubły. Zielone co tydzień, czarne i granatowe co dwa tygodnie, na zmianę. Co gdzie wrzucić wcale nie jest oczywiste, to cała dziedzina wiedzy. Dla mnie największym zaskoczeniem było to, że jednorazowe pieluszki są w Toronto kompostowane (ale uwaga - jednorazowe chusteczki do pupy już nie). Aby było łatwiej się połapać, miasto publikuje co jakiś czas instruktażowe plakaty, a na stronie internetowej działa nawet tzw. waste wizard - można wpisać w okienko nazwę śmiecia, z którym nie wiemy co począć, a "wizard" odpowie. Mam nadzieję, że po chwilowym zamieszaniu, w Polsce za parę lat będzie to podobnie sprawnie funkcjonujący mechanizm.

 

 9. Suszarka do ubrań
Ta ma swoje plusy i minusy, i na początku wcale jej nie polubiłam. Po pierwszym mechanicznym  suszeniu ubrania wyglądały, jakby były o parę lat starsze. Ale po kolejnych suszeniech nie ma już dostrzegalnej różnicy, a jak sobie pomyślę o tym rozwieszaniu, zdejmowaniu, wiecznie rozstawionej gdzieś w mieszkaniu drucianej suszarce... to jakoś za tym nie tęsknię.
Mieszkamy teraz co prawda w dzielnicy domków z ogródkami, więc nie trzeba by rozwieszać prania w domu, ale nie widziałam ani razu nic suszącego się na dworze. Zakazu chyba nie ma (a w Stanach w niektórych miejscach jest!), ale suszenie przez rozwieszenie jest tu uważane za wymysł zielonych ekstremistów, głównie tych przybyłych z Europy... Czyli w sumie do nas by pasowało :) ale jak na razie swoją eko-ekstrawagancję ograniczamy do nieposiadania samochodu i nieklimatyzowania mieszkania.

4 comments:

  1. Śliczny wpis!!!
    Wizard śmieciowy jest naprawdę super!!!Powinna być oczywiście dostępna wersja mobile app, żeby można było ze śmieciem począć w każdym miejscu i czasie:)
    A teraz - z przyjemnością udaję się na piwo z Przyjacielem. Gdy nie ma dzieci... ;) W.

    ReplyDelete
  2. Chciałam nadmienić, że popcorn mikrofalowy jest dostepny w PL

    ReplyDelete
    Replies
    1. No fakt, bardzo możliwe. Nigdy nas to nie zainteresowało, bo nie mieliśmy mikrofali :)

      Delete