Tuesday, October 21, 2014

Brokenhearted, czyli kochanie Stefana



I
- Kocham cię
- Nie kochaj teraz, idź sobie

II
- Kocham cię
- Kochasz? Mnie?

III
- Kocham cię
- A ja... kocham... tatę


IV
- Kocham cię
- Kochaj, kochaj

---
No cóż, przynajmniej trudno go posądzić to odpowiadanie z automatu

Tuesday, October 7, 2014

Taki projekt


Dziecko powiedziało:
- Mama, będziemy potrzebować tekturek, nożyczek, nożyka tego, co ja nie mogę, tylko ty, no i latarki.
- A po co?
- Wykonamy (tak właśnie powiedziało) taki projekt - podstawkę pod latarkę.
- A po co?
- Do muzeum, które będzie na parapecie. Ty mi wytniesz nożykiem takie cienkie dziurki na końcach, na grubość tekturki, w to się wsadzi takie tekturki skrzyżowane o tak (tu skrzyżował ręce), a na środku obrysujemy latarkę i wytniemy dziurkę, i włożymy tak, żeby żarówką do dołu.
- Czemu do dołu?
- Bo taki mam pomysł (tak ściśle rzecz biorąc, dziecko powiedziało "bo tak mi powiedziały moje myśli" ale to brzmi jakoś podejrzanie)
- Dobra

Dziecka nagłe natchnienie inżynieryjne wprawiło mnie w stan (pozytywnego!) osłupienia, postanowiłam  więc go wesprzeć, zamiast drążyć temat wątpliwej przydatności wynalazku. Rach-ciach i projekt wykonaliśmy, i jak słowo daję, jedynym moim wkładem koncepcyjnym były nóżki z  "kątowników" zamiast skrzyżowanych tekturek (w kształcie plusika) - bo mniej roboty.

Wciąż mam podejrzenia, że może robili coś podobnego w szkole, ale zarzeka się, że nie. Nawet, jeśli nie, to już po miesiącu wyraźnie widać, że szkoła Gucia mocno i wszechstronnie inspiruje. Jak tak dalej pójdzie, szkoda mi będzie zabierać go stąd do polskiej zerówki.

Kto wie, może Gucio będzie kiedyś zapewniał pracę Wujowi-od-Patentów. Chyba że wdepnie w ślady przodków i zostanie architektem.

Monday, October 6, 2014

Wrzesień


Pierwszy miesiąc po powrocie z Polski obfitował w atrakcje i rozmaite znaczące wydarzenia. 
Najważniejszym, obok rozpoczęcia szkoły, były kolejne okrągłe urodziny Stefana ("dziesiąte", bo jak wiadomo jest 10 rodzajów ludzi - ci, którzy rozumieją system binarny i pozostali :)
Jubilat zachował odpowiednią do sytuacji powagę, a na pytanie, ile jest świeczek, odpowiedział bez zastanowienia: "mało". 

We wrześniu odwiedził nas Wuj. Odwiedziny były krótkie (ledwie parę dni), ale bardzo miłe - zdążyliśmy pozwiedzać Toronto tu i tam, trochę przyrody, pograć w planszówki i obejść urodziny Stefana. Czyniąc zadość marzeniom Wuja o pojawieniu się na blogu - zamieszczam fot.



Z weekendowych wyjazdów wrześniowych najciekawszy i najdłuższy był ten do Sudbury - przemysłowego miasta 400km na północ od Toronto, gdzie spędziliśmy czas głównie w bardzo ciekawym muzeum nauki. "Science North" i obejrzany tam film o budowie kanadyjskiej kolei pacyficznej oraz zwiedzanie kopalni niklu zasługiwałyby w zasadzie na oddzielny post, ale coś mi mówi, że się do tego nie wezmę w najbliższym czasie...

W sztucznym iglu z kanistrów po soku
Wystawy o życiu w kanadyjskiej Arktyce nie obejrzeliśmy tak dokładnie, jak byśmy chcieli, ale dowiedzieliśmy się na przykład, że pudełko Cheerios kosztuje tam 25x więcej niż w Ontario (ok.$100 vs $4, podobnie jest z butelkowaną wodą, paczką makaronu itd itp). Gucio, wbrew naszej argumentacji, uważa, że to na pewno dlatego, że ludzie tam potrzebują bardzo dużo Cheeriosów (czyli że to wysoki popyt warunkuje tę cenę :).
 
"Big Nickel" - Pomnik "nikla" czyli pięciocentówki, ustawiony przy wejściu do kopalni niklu

French River - w drodze powrotnej z Sudbury

 
 Crawford Lake - spacer wyjazdowy z Wujkiem

Canoeing w Rockwood Conservation Area - zdziwiło mnie, że canoes (w wypożyczalni) są blaszane

Ostatni weekend września, a pogoda plażowa: Sandbanks
Wydma w Sandbanks (świetne miejsce na latawce!)
 
"Ja skaczę!" (fot. by Wujek)
"Ja myję nogi" - nawet starszy brat nie doszedł jeszcze do takiej samodzielności
Wreszcie udało się spotkać Ice-cream Truck, na którą polowaliśmy od maja, ale charakterystyczną melodyjkę, oznajmiającą jej przybycie, zawsze było u nas słychać akurat wtedy, kiedy Stefan spał i nie mogliśmy wyjść. Na szczęście - dla nas i dla siebie - lodziarz wykazał się pomyślunkiem i podjechał pod szkołę w porze końca lekcji. Dziwi mnie tylko, że nie robi tego co dzień (może ma więcej niż jedną szkołę w swoim rewirze?)
Nie ma to jak niespodziewanie natknąć się na szkolnym korytarzu na Menchie, podczas "dnia wywiadówkowego" (Menchie's sprzedawało tego wieczora lody w szkole, przeznaczając dochód na cele charytatywne)
My też mieliśmy swój mały jubileusz i pamiątkową słit-focię

Stefan w jesiennym słoneczku. W Toronto bardzo popularne są w restauracjach i pubach "rooftop patios" - rzeczywiście dobry wynalazek. Miło zjeść na dworze nie siedząc przy tym "po francusku" na chodniku przy ruchliwej ulicy


Kelnerka starała się, ale i nas, i panoramy miasta nie udało się zmieścić
Gucia jesienna stylówka
x 2

A tak się wraca ze szkoły na hulajnodze - do domu jest z górki!



Klimat we wrześniu może być jeszcze całkiem letni - upał, plaża, filtry UV itd - ale nie zapominajmy, że za chwilę październik i trzeba umaić (upaździerzyć?) ogródki. Canadian Tire staje na wysokości zadania: