Dziecko powiedziało:
- Mama, będziemy potrzebować tekturek, nożyczek, nożyka tego, co ja nie mogę, tylko ty, no i latarki.
- A po co?
- Wykonamy (tak właśnie powiedziało) taki projekt - podstawkę pod latarkę.
- A po co?
- Do muzeum, które będzie na parapecie. Ty mi wytniesz nożykiem takie cienkie dziurki na końcach, na grubość tekturki, w to się wsadzi takie tekturki skrzyżowane o tak (tu skrzyżował ręce), a na środku obrysujemy latarkę i wytniemy dziurkę, i włożymy tak, żeby żarówką do dołu.
- Czemu do dołu?
- Bo taki mam pomysł (tak ściśle rzecz biorąc, dziecko powiedziało "bo tak mi powiedziały moje myśli" ale to brzmi jakoś podejrzanie)
- Dobra
Dziecka nagłe natchnienie inżynieryjne wprawiło mnie w stan (pozytywnego!) osłupienia, postanowiłam więc go wesprzeć, zamiast drążyć temat wątpliwej przydatności wynalazku. Rach-ciach i projekt wykonaliśmy, i jak słowo daję, jedynym moim wkładem koncepcyjnym były nóżki z "kątowników" zamiast skrzyżowanych tekturek (w kształcie plusika) - bo mniej roboty.
Wciąż mam podejrzenia, że może robili coś podobnego w szkole, ale zarzeka się, że nie. Nawet, jeśli nie, to już po miesiącu wyraźnie widać, że szkoła Gucia mocno i wszechstronnie inspiruje. Jak tak dalej pójdzie, szkoda mi będzie zabierać go stąd do polskiej zerówki.
Kto wie, może Gucio będzie kiedyś zapewniał pracę Wujowi-od-Patentów. Chyba że wdepnie w ślady przodków i zostanie architektem.
Chyba widzę numerację nóżek;) W.
ReplyDeleteWujek - gratulujek!
ReplyDelete