Mieszkanie w Toroncie, w dzielnicy domków, różni się od mieszkania w śródmieściu Warszawy m. in. możliwością bliskiego kontaktu z dziką zwierzyną. No, taką pół-dziką powiedzmy - nie udomowioną, ale prowadzącą miejski tryb życia.
Przedstawiam więc galerię współmieszkańców.
(Zdjęcia - tam, gdzie się udało, własne, a w przeciwnym razie źródło w podpisie)
(Zdjęcia - tam, gdzie się udało, własne, a w przeciwnym razie źródło w podpisie)
1. Najczęściej spotykane - czarne i szare wiewiórki. Bardzo sprawnie biegają nie tylko po gałęziach, ale także ogrodzeniach i kablach elektrycznych. Zdziwiło mnie to, że potrafią być naprawdę hałaśliwe. Jeśli spotkają się dwa bojowo nastawione osobniki, to awanturują się na całego i wygrażają sobie łapkami (ale tak bardziej na postrach, nie widziałam, żeby doszło do poważnych rękoczynów).
Oprócz tego wiewióry to złodzieje - ilekroć wywieszaliśmy zimą kromkę-karmnik (oblepioną ziarenkami) dla ptaszków, pierwsza orientowała się wiewiórka, odcinała sznurek i z całą kromką śmigała na drzewo.
Ponadto są to szybkie skubańce i nie lubią pozować, więc zdjęcia z Wikipedii:
2. Czasami widujemy też pręgowce amerykańskie (chipmunks) - mniejsze, płowe, pasiaste, bardziej płochliwe i zdaje się bardziej naziemne niż wiewiórki. Nigdy nie przyłapałam żadnego chipmunka na jakiejś niegodziwości.
fot. Gilles Gonthier via wikipedia |
3. Króliki. Konkretnie gatunek zwany po polsku królikiem florydzkim. Zdjęcie (tytułowe) łatwo było zrobić, gdyż ich taktyka przy spotkaniu z człowiekiem to "przycupnę bez ruchu i będę udawać, że mnie nie ma". Mogą sobie na to pozwolić, bo jak już się podejdzie blisko i zechcą dać dyla - to tylko ten biały ogonek mignie i tyle go widzieli. Mam mocne podejrzenia, że to właśnie jakiś długouchy częstuje się regularnie nacią pietruszki, marchewki i kwiatkami z naszego ogródka, chociaż... jest jeszcze jeden podejrzany, a mianowicie
4. Świszcz. Wygląd ma bardzo poczciwy, ale śmiało poczyna sobie w ogródkach. Z całą pewnością żarł mlecze i koniczynę, a pietruszkę niby ominął, ale może dlatego, że patrzyliśmy ;). Jeśli słyszeliście kiedyś o "Dniu Świstaka", to powinniście byli słyszeć właśnie o "Dniu Świszcza". To jest bowiem to stworzenie, na podstawie którego zachowań w dniu 2 lutego wróży się wczesne lub późne przyjście wiosny. (Jak jest słonecznie - wyjrzy na chwilę i wróci do norki, a wiosna nie przyjdzie jeszcze długo; w dzień pochmurny natomiast - wyruszy w teren, a wiosna będzie prędko).
5. Last but not least: "ulubieńcy" właścicieli domów, czyli szopy. W miejskich warunkach żadne z nich "pracze", raczej złodzieje i włamywacze, a ich głównym celem są tzw zielone kubły - pojemniki na odpady kompostowalne. Szop to zwierzę wszystkożerne - ucieszy się resztkami kaszy, kośćmi z kurczaka i obierkami z jabłek, a jako stworzenie nad wyraz inteligentne, docenia zapewne rozrywkę umysłową, jakiej dostarczają liczne i różnorodne zabezpieczenia kubłów (klamry, sprzączki, pasy, zatrzaski, łańcuchy, kłódki, śruby...). Szopy są z wyglądu sympatyczne w tych swoich "maskach" na pyszczkach i z pasiastymi puszystymi ogonami, ale nikt nie przepada za porannym sprzątaniem porozwalanych śmieci, więc rozumiem dlaczego nie mają wielu fanów. Mimo wszysko poziom hejtu w internecie budzi grozę. Łatwo trafić na nienawistne pogróżki ("powystrzelam"), pytania ("jaki kaliber?"), odpowiedzi (.22), oraz perfidne porady, np. jak użyć pułapki (o wiele mówiącej nazwie "hav-a-hart", przeznaczonej do bezkrwawego chwytania i wywożenia zwierząt) do zamordowania szopa bez rozgłosu (zamkniętego w pułapce - zatopić). Brr. Wszystkie przykłady - z forum doityourself.com (nazwa sugeruje raczej portal dla majsterkowiczów), w dziale "recreational outdoor activities"... Ręce opadają, ale to USA. Po kanadyjskiej stronie internetu więcej ogłoszeń firm zajmujących się profesjonalną wywózką szopów i zabezpieczeniem domu przed ponowną inwazją (bo oprócz tego, że stołują się w śmietnikach, lubią też zamieszkać na strychu, w piwnicy lub pod tarasem)
6. No i jeszcze, trochę z innej beczki: mróweczki. Tzw. carpenter ants, budzą postrach, bo tutaj buduje się z drewna i dykty, więc duża i pracowita kolonia może w try miga przeżreć ci elementy konstrukcyjne domu, za który zapłaciłeś dajmy na to milion baksów. Na fot. - mniej drastyczny przykład - ktoś właśnie ułożył sobie nowe belki okalające trawniczek. Zdaje się, że długo ich mieć nie będzie:Nie wiem, czy widać to na powyższym zdjęciu, ale carpentery są duże - do 13mm długości, dzięki czemu przerabianie domów na wióry idzie im szybko i sprawnie.
Mrówa z kanadyjską pięciocentówką. Fot "The Ant Man" |
Była belka - nie ma belki. Fot z internetu |
Tym optymistycznym akcentem zakończę, bo mrówcza praca nad blogiem zabiera mi cenne godziny snu. Innym razem jeszcze o ptaszkach - kolorowych i śpiewających aż miło.
Bardzo ładne! Zwłaszcza te mrówki działają mi na wyobraźnię - nie moglibyście przywieźć trochę w słoiku? Może by się u nas przyjęły... ;) W.
ReplyDelete