Sunday, December 22, 2013

Atak klonów

Dziś rano, kiedy odsłoniliśmy okno w salonie, zobaczyliśmy coś takiego. To zapewne z powodu lodu, który grubą warstwą osadził się na wszystkim. A że klony to drzewa kruche - gałęzie nie wytrzymały. Nie wychodziliśmy jeszcze na dwór, i przy takim oblodzeniu pewnie postaramy się nie wychodzić, ale nawet przez okno widać, że nasz klon nie był jedynym drzewem, które nie udźwignęło dodatkowego ciężaru. Większe i mniejsze gałęzie pospadały na całej ulicy. 
Na szczęście gałąź nie spadła, kiedy dzieci sąsiadów z góry wyprowadzały psa. Na szczęście samochód, który wypożyczyliśmy i który wczoraj cały dzień stał pod klonem, noc spędził w garażu. 
Na szczęście spadająca gałąź nie zerwała żadnych przewodów i mamy prąd. 
Na szczęście w czasie, kiedy ja pisałam, Bill (sąsiad z dołu), rozmroził i przeparkował swój samochód parę metrów dalej, bo przed chwilą... 
 

Trochę mnie zatkało. No i nie pojedziemy dzisiaj po choinkę do Ikei. 

No comments:

Post a Comment