W poniedziałek 14 października Kanadyjczycy obchodzili Dzień Dziękczynienia. Z grubsza rzecz biorąc święto ma podłoże pioniersko-rolniczo-religijne, ma być aktem dziękczynienia Bogu za obfite zbiory na nowej ziemi.
Im bardziej o tym myślę, tym bardziej wydaje mi się, że święta w podobnym terminie mi w Polsce brakowało. Początek jesieni to jedna z moich ulubionych pór roku - ze względu na pogodę, nastrój nowego początku (szkolne przyzwyczajenie), a także właśnie obfitość dobrych rzeczy na straganach warzywno-owocowych, co w połączeniu z tym, że wszyscy wrócili z wakacji, a wieczory coraz dłuższe - daje dobry pretekst do spotkań przy stole. Brakowało tylko większej okazji, konkretnej daty, żeby uczcić ten jakże przyjemny okres w roku. Święto Dziękczynienia wydaje się spełniać właśnie taką funkcję. Oprócz rodzinnych spotkań przy stole (z indykiem i dynią na honorowych miejscach) jest jednak jeszcze coś, co mi się w tym święcie podoba. Jego bardziej świecka treść, bardzo podkreślana, to przeżywanie i wyrażanie wdzięczności wobec ludzi i świata, za najrozmaitsze rzeczy. Świąteczna kartka od firmy ubezpieczającej nam mieszkanie (są wdzięczni za zaufanie) raczej mnie rozbawiła, niż wzruszyła, za to kolaż w przedszkolu, złożony z karteczek o tym, za co dzieci są wdzięczne, uważam za niezmiernie miły i budujący. Dzieci są wdzięczne za np.: siostrzyczkę, psa, zabawę z bratem, rzeczy, które robią z mamą, odwiedziny u babci i dziadka. Gucio? "Gucio jest wdzięczny za samochody" - głosi karteczka. Tłumaczę sobie, że to przez bardzo ograniczony zasób angielskich słów (chociaż, nie ma co ściemniać, słowa mama, tata i brat też zna...) :). Ustaliliśmy później, że Gucio po prostu nie za bardzo rozumie słowo wdzięczność, nawet po polsku. Po niełatwej próbie zdefiniowania tego uczucia, popartej przykładami z mojej strony, dowiedziałam się, że moje dziecko jest wdzięczne "za wszystko na świecie", z czego jestem dumna i z czego wnoszę, że jest z grubsza szczęśliwym człowiekiem.
Podsumowując - jesienne uczucia sytości, zadowolenia, przyjemności z obcowania z przyrodą i ludźmi - aż się proszą o jakieś święto, które dałoby im wyraz. To takie niepolskie z ducha, ale chyba przydałby się i u nas taki dzień dla odmiany - dzień skupienia się na tym, ile dobrego nas spotyka i ile zawdzięczamy innym, zamiast na tym, kto ma lepiej i kto komu zaszkodził. Tak więc mimo braku Dnia Dziękczynienia w polskim kalendarzu, takie ćwiczenie myślowe warto wykonać, choćby raz w roku.
Obrazek poniżej przedstawia Dzień Dziękczynienia, który świętują razem pierwsi osadnicy i tubylcy. I jakoś nie jestem w nastroju, żeby szukać informacji, kiedy i jak się ta sielanka skończyła.
No comments:
Post a Comment