Friday, June 14, 2013

Atrakcje cz.1

Pisał poeta, że do pracy są zwykłe dzionki, a niedziela - dla małżonki. Tylko że to były czasy, kiedy mężczyźni nie zwracali specjalnie uwagi na to, że mają dzieci. A teraz czasy są takie, że niedziela jest dla żony i synków. I w dodatku jest jeszcze sobota. Czyli weekend i weekendowe atrakcje. 
Na przykład - weekend "otwartych drzwi" w Toronto. Impreza obecna w wielu miastach świata, pozwala publice na zwiedzenie budynków na co dzień niedostępnych, jak urzędy, instytucje, zakłady producyjne itp. Z bogatej oferty wybraliśmy dwa (żeby mieć jeszcze czas na spacerowanie, zabawę i obiad): fabryka cukru Redpath i najnowszy budynek George Brown College nad jeziorem.
Fabryka nieco nas rozczarowała, bo okazało się, że nie można wejśc do hal produkcyjnych, a jedynie do olbrzymiego portowego magazynu, do którego przybywające z dalekich krajów statki rozładowują tzw. surowy cukier (czyli mocno jeszcze zanieczyszczoną, ale skrystalizowaną sacharozę; potem się ją topi i wieloetapowo oczyszcza, filtruje itp). Przestrzeń jest rzeczywiście ogromna, robi wrażenie. W dodatku wewnątrz pięknie pachnie. Gotowy, biały cukier, choć zrobiony z trzciny, nie ma już ani krzty tego zapachu i nie da się go odróżnić od naszego - buraczanego.

Budynek college'u (ukończony w zeszłym roku, nówka sztuka) - całkiem przyjemny, z kilkoma ciekawymi pomysłami, zwłaszcza w detalach. Pokażę kiedyś więcej, bo zrobiłam parę fajnych zdjęć. Z zewnątrz wygląda tak:
Tak się miło złożyło, że wybrane przez nas obiekty były blisko siebie, nad brzegiem jeziora, a pomiędzy nimi znaleźliśmy przyjemny kawałek sponsorowanej przez cukrownię plaży - Sugar Beach - z parasolami w kolorach cukierkowych i z piaskiem jako żywo przypominającym cukier (gruboziarnisty).
A jeszcze kawałek dalej powstaje coś w rodzaju parku/skweru z wieloma atrakcjami, z których plac zabaw będzie chyba najbanalniejszą. Oprócz tego na wizualizacji fontanny, wodospady, wielofunkcyjne meble miejskie i oczywiście nowocześnie zaprojektowana zieleń. A na razie działa placyk z tryskającymi strumieniami wody, dzięki czemu Gucio do domu wrócił mokry i w pożyczonych od Stefa skarpetkach, bo zupełnie nie przewidzieliśmy że możemy potrzebować zmiany odzieży. Kiedy inwestycja będzie ukończona, na pewno jeszcze tam wrócimy, lepiej przygotowani.

Kolejny atrakcyjny weekend był zaplanowany z myślą o Guciu. Z okazji Dnia Dziecka wybraliśmy się (promem) na cały dzień na wyspę, a tam do wesołego miasteczka i na plażę. Park rodzinnej rozrywki Centreville rzeczywiście zbudowany jest na kształt miasteczka, dość kiczowatego, trochę westernowatego, ale proponowane przejażdżki były strzałem w dziesiątkę. Gucio zaliczył samodzielną jazdę wozem strażackim z dzwonkiem, jazdę automobilem razem z tatą, zjazd w "kłodzie drewna" z mamą i znów z tatą - rollercoaster w kształcie smoka. Wszyscy czworo przejechaliśmy się pociągiem (przez tunel!). Zanim się rozpadało zdążyliśmy jeszcze porzucać frisbee na plaży i wróciliśmy późnym popołudniem zmęczeni ale zrelaksowani po całym dniu na świeżym powietrzu.

1 comment:

  1. A to ciekawe, ze zapach cukru Wam sie spodobał. Ja w cukrowni w Australii umieralam z obrzydzenia, bo smierdzialo mi tam... wymiocinami.

    ReplyDelete