Sunday, June 2, 2013

Toronto rowerem

Już od miesiąca mam rower, zrobiłem nim pewnie z 500 km po mieście, więc czas podzielić się wrażeniami z jazdy. Ogólnie jest nieźle, choć nie idealnie. W Toronto nie ma zbyt dużo ścieżek rowerowych, miejscami są wydzielone pasy dla rowerów (czasem razem z autobusami i taksówkami), lecz o ich ciągłości można zapomnieć.Zatem trzeba dzielić ulicę z samochodami. Rowerzystom wolno tu więcej niż samochodom - na rowerzystów się nie trąbi, rowerzysta może przejechać na czerwonym świetle i zignorować znak stop. Rowerzysta musi mimo wszystko uważać - rowerzystów mija się 50 cm od kierownicy nawet nie zwlaniając. Szczęśliwie nawet na głównych drogach (wyłączając autostrady) raczej nie jeździ się szybciej niż 60 km/h, co ogranicza ryzyko.


Ze względu na pokawałkowane ścieżki rowerowe i mnóstwo znaków stop na osiedlowych ulicach najwygodniej jeździć się głównymi drogami. Do pracy jeżdżę więc ulicą Yonge. Kanadyjczycy się chwalą, lekko na wyrost, że Yonge to najdłuższa ulica świata - 1896 km. Dla świata może nie jest znacząca, ale Yonge dla Toronto to jak Marszałkowska dla Warszawy. Na odcinku do pracy jest jednojezdniowa, ma po dwa pasy w każdą stronę, a na prawym pasie często parkują samochody. Rowerem jeździ się więc slalomem, z oczami dookoła głowy, raz tuż przy krawężniku, raz mijając zaparkowane samochody, wyprzedzając lub będąc wyprzedzanym przez inne rowery, czasem między rzędami zakorkowanych samochodów. Całkiem miło, zwłaszcza do pracy, bo mam z górki. Dopiero jeżdżąc rowerem przekonałem się, że Toronto nie jest płaskie. W drodze powrotnej do domu mam 90 m przewyższenia do pokonania na 10 km, i często północny wiatr w kierownicę.

Jadąc do i z pracy mijam sporo rowerzystów, zwłaszcza w centrum. Bywa, że sprzed świateł rusza kilka rowerów na raz. Czy jest ich więcej niż w Warszawie? Nie wiem. Rowerzyści są trochę bardziej urozmaiceni niż w Polsce, starsi i młodsi, dużo kolarzówek, często na "ostrym kole". Sporo ludzi dojeżdża nimi do pracy, mam wrażenie, że za to w Warszawie więcej ludzi jeździ rekreacyjnie popołudniami. Toronto jest dość otwarte na rowerzystów (mimo deficytu ścieżek) - jest system rowerów publicznych, przy większości ulic są stojaki na rowery. Niestety niezbyt pojemne, na dwa rowery każdy, więc latem jest problem z parkowaniem. Mnie nie dotyczy, mam darmowy podziemny parking koło biura.

Na razie traktuję rower utylitarnie. Może w lecie zwiedzę rekreacyjne ścieżki, wzdłuż jeziora, i poprowadzone dolinami toronckich rzek.

Oto mój Rocky Mountain Metro 10, rozmiar XL. Całkiem dobrze jeździ, ze sklepu rowerowego (nie supermarketu) w promocji. Mam do niego porządny łańcuch, gdyż ponoć mocno kradną tu rowery.

1 comment:

  1. Klasa. Ile to wyciąga milesów na godzinę? Pozdrowienia!
    Krzysiek M.

    ReplyDelete