Moje pierwsze. Nie żebym jakoś specjalnie dużo chodził, ale jak stoję, zwłaszcza na dworze, buty lepiej mieć. Miałem odziedziczyć takie podobne paputki po Guciu, ale zawieruszyły się gdzieś między Warszawą a Torontem i dostałem nowiutkie, całkiem własne. Są skórzane, więc świetnie sprawdzają się też jako gryzaki, nawet bez zdejmowania z nogi (na palcach jest sporo zapasu). Tylko nie możemy się z mamą dogadać przy zakładaniu - ja pomagam, jak mogę, zwijając stopę w "pięść" (jak mówi Gucio), a mama i tak niezadowolona, ech.
[to mówiłem ja, Stefek]
PS. Gryzaków potrzebuję, bo mam już trzy zęby (2 na dole i 1 na górze), a zamierzam zapuścić następne. Zęby się bardzo przydają do robienia kawałów, np. podpełza się do mamy, niby się przytula, a potem haps! - gryzie się w coś miękkiego (łatwo na mamie znaleźć takie miękkie miejsca, właściwie prawie cała się nadaje). Mama piszczy i podskakuje aż miło - obaj z Guciem uważamy, że to strasznie śmieszne.
No comments:
Post a Comment