Sunday, May 12, 2013

Raport drogowy

Myślę, że warto co nieco napisać o jeździe samochodem w Toronto. Jest to dość ważna część życia tubylców, więc głupio byłoby temat pominąć. Sytuacja na drogach jest równie ważna jak aktualna pogoda i ostatnie wyniki sportowe. Przekonać się o tym można niemal w każdym miejscu, gdzie jest telewizor, a telewizorów jest mnóstwo. Ja najczęściej oglądam te w naszym biurze - w windzie i w kuchni. Oglądam więc dość krótko, tyle czasu ile zajmuje podróż z G (ground floor) na 25, lub tyle ile zajmuje zrobienie kawy w ekspresie. Najpopurniejszy tu kanał telewizyjny (CP24 news) wyświetla ekran podzielony na kilka części. W prawym dolnym są zdjęcia z kamer ustawionych przy autostradach, nad nimi aktualne czasy przejazdu głównymi drogami. W głównej części ekranu co 15 minut prognoza pogody, przeplatana najświeższymi wypadkami drogowymi (i nie tylko drogowym), wynikami meczy (Blue Jays, Maple Leafs, Toronto Rapors, itp.), czasem informacjami z polityki. Nie trzeba więc mieć samochodu by móc martwić się korkami.

Jestem dość na bieżąco z przepisami drogowymi. Niedawno zdałem egzamin na tutejsze prawo jazdy. Na polskim można jeździć tylko dwa miesiące. Zdawałem teorię i niedługo po tym praktykę na mieście. Młodzi Kanadyjczycy mają trudniej, gdyż zdają egzamin wielostopniowo. Po zdanej teorii zaczynają jeździć po ulicach, pod okiem doświadczonego kierowcy (rodzica, starszego brata). Po roku praktyki zdają pierwszy egzamin praktyczny, po kolejnym roku drugi egzamin. Mi uznano doświadczenie z Polski, więc mogłem pominąć dwuletnią praktykę i od razu przystąpić do ostatecznego egzaminu. Tutejszy system egzaminowania całkiem mi się podoba. Po pierwsze, nie jest potrzebny ani instruktor ani szkoła jazdy (Ja sam wziąłem jedną lekcję z instruktorem.) Po drugie, egzaminowany jest kierowca, który już umie jeździć, więc egzaminator może lepiej ocenić co już umie, a czego powinien się nauczyć. U nas w Polsce po 20h jazd młody kierowca umie raczej nic. Sam egzamin praktyczny poszedł gładko, ale nie jest tu zawsze formalnością. Internet pełen jest skarg oblanych kierowców, zarózno młodych jak i takich z kilkunastoletnim doświadczeniem z zagranicy. Cóż, na egzaminie trzeba jeździć inaczej niż normalnie, np. co 5 sekund na autostradzie zerkać w lusterko, albo obracać głowę w kierunku każdej mijanej przecznicy (obie praktyki dość niebezpieczne na co dzień).

Jeżdżenie w Toronto nie różni się zbytnio od tego w Warszawie. Bardziej niż w Polsce przestrzegają tu ograniczeń prędkości, jednak 10 km/h więcej to norma, na autostradzie większość jedzie 20-30 szybciej. Same ograniczenia są niższe - 50 w mieście, 80 poza, na autostradach 100 lub 110. Przepisy drogowe są dość podobne, największa różnica to specyficzne dla Kanady (i USA) skrzyżowania "Stop All Way". Jak sama nazwa mówi, każdy kierowca musi się przed nim zatrzymać. Pierwszy rusza ten, który pierwszy stanął, niezależnie czy przyjechał z prawej czy lewej. W praktyce raczej się zwalnia niż zatrzymuje, rowery nawet nie zwalniają. Na takim skrzyżowaniu piesi są bezpieczni (nikt nie wjedzie pędem na skrzyżowanie), a ruch odbywa się dość gładko. Przepustowość takich skrzyżowań jest mniejsza niż rond lub standardowych z "Ustąp". Tutaj "Stop All Way" to wiekszość skrzyżowań w mieście. Na głównych drogach są zwykle światła, na takich o mniejszym ruchu "Stop All Way" (czyli na prawie wszystkich osiedlowych i niektórych w centrum). Zwykłych znaków "Ustąp" praktycznie tu nie ma, a znaku "Masz pierwszeństwo" nie ma nawet w przepisach.
Do niektórych rzeczy trzeba tu się przyzwyczaić. Chodniki są tu tuż przy drodze (u nas jest zwykle pomiędzy trawnik). Przez to skręcające w prawo samochody przepuszczając pieszych blokują ruch. A piesi idący wzdłuż poprzecznych ulic są na kursie kolizyjnym, zwłaszca czekając na zielone światło. Akurat w miejscu gdzie naturalne wydaje się oczekiwanie na zielone światło brakuje chodnika ze względu na "wyokrąglenie" skrzyżowania.
 
 
Żeby się sprawnie przemieszczać w Toronto trzeba jak najszybciej dostać się na jedną z autostrad. Mają tu Gardinera na estakadach wzdłuż jeziora, szeroką 401 (ponoć najruchliwsza droga w Ameryce Północnej),  Don Valley Parkway poprowadzoną doliną wzdłuż rzeki i kilka innych. Każda od 3 do 7 pasów w jedną stronę i pełna samochodów przez cały tydzień. Jechanie przez miasto nie jest zbyt efektywne. Drogi są dość szerokie, ale co chwila są światła lub Stop All Way, i do tego samochody zaparkowane na prawym pasie. Nie jest to jednak dla nas duże zmartwienie, nie mamy samochodu. Jeździmy komunikacją miejską, a ja od tygodnia i rowerem. To jednak temat na oddzielny post.

No comments:

Post a Comment